Natalia Olszewska: Kobieta w ciąży wchodzi do zatłoczonego tramwaju. Chętnie by usiadła, jednak wstydzi się o to poprosić. Obawia się reakcji ludzi, ponieważ wie, że jej brzuszek nie rzuca się jeszcze w oczy. Jak można poradzić sobie w takiej sytuacji?
Dr Dariusz Wasilewski: Może to wynikać przede wszystkim z nieśmiałości, czy to zwyczajnej czy nieco chorobliwej. Myślenia, że w końcu ciąża to nie choroba, więc może tej kobiecie się nie należy. Większość ludzkości ma problemy z asertywnością i samooceną. Tego w szkole nie uczą. A warto to umieć. Można sobie pomóc, choćby poprzez uczestnictwo w specjalistycznych treningach. Trzeba też pamiętać, że kobiety mogą bać się konfrontacji i chamstwa. Tego, że gdy poproszą o pomoc, ktoś odburknie im jakąś ostrą ripostę. I nie będą widziały jak wówczas się zachować. Sądzę, że w ogóle bardziej jest to problem braku kultury społecznej. Dlatego tak ważna jest edukacja.
NO: Co zatem może zrobić ciężarna, aby uniknąć tego typu sytuacji? Czy swoim zachowaniem może zainicjować pozytywne zachowania współpasażerów? W jaki sposób może komunikować otoczeniu swoje potrzeby?
DW: W takich sytuacjach warto pamiętać, że najprostsze rozwiązania są najskuteczniejsze. Często wystarczą dobre maniery. Jeżeli my będziemy życzliwi i uśmiechnięci, to najprawdopodobniej drugi człowiek to odwzajemni. Delikatna prośba poparta uśmiechem – nie żądanie – potrafi zdziałać znacznie więcej. Zbyt agresywnym egzekwowaniem swoich przywilejów, zwłaszcza w społeczeństwie polskim, narażamy się na atak. Ważne też, kogo prosimy. Być może ciężarnej łatwiej będzie poprosić o pomoc kobietę.
NO: Czy przypięcie znaczka „Jestem w drodze” to dobry pomysł na promowanie życzliwości względem ciężarnych?
DW: Tak, o ile jest to efekt akcji społecznej. Samo przypięcie symbolu nie będzie zbyt wiele znaczyło bez aktywnej działalności, promującej cele społeczne akcji. Musi być konkretnie wiadomo, czemu ona służy. Osobiście nie jestem zwolennikiem noszenia symboli, chyba że wynika to z akcji edukacyjnej, jako wyraz poparcia dla celów danego przedsięwzięcia.
NO: A z czego wynika nieskuteczność akcji społecznych?
DW: To bardzo złożone. Brak zaangażowania wynika z tego, że generalnie wygodniej jest pozostać obojętnym, zapomnieć o problemie.
NO: Od piętnastu lat, wspólnie ze Stowarzyszeniem Aktywnie Przeciwko Depresji, prowadzi Pan akcję społeczną „Dzień Walki z Depresją”. Czy tego typu kampanie zmieniają coś w społeczeństwie?
DW: Tak, o ile są prowadzone systematycznie. Jednorazowe wydarzenie, choćby największe, będzie zaraz zapomniane. Dlatego potrzebna jest konsekwencja w działaniach. Nasze doświadczenia pokazują, że zmiany są. Powolne, ale są. Społeczeństwo coraz więcej wie na temat depresji, ale to wynik lat pracy. Przepisem na faktyczną zmianę jest konsekwencja i jeszcze raz konsekwencja.
W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies. Kontynuując przeglądanie strony, wyrażasz zgodę na używanie przez nas plików cookies ZamknijDowiedz się więcej
Napisz komentarz:
You must be logged in to post a comment.