Zawsze byłam pod wrażeniem londyńskiej akcji „Baby on board”. Śmiało mogę napisać, że była to bezpośrednia inspracja dla stworzenia podobnej akcji w Polsce, czyli „Jestem w drodze”. Po ponad 2 latach działania fundacji i rozdaniu ponad 7000 znaczków udało się zebrać mnóstwo doświadczeń wielu fantastycznych przyszłych mam. Myślę jednak, że musi minąć jeszcze sporo czasu, abyśmy wszyscy w fundacji mogli zawołać” „To działa!” 🙂
Ale czy działa to w Londynie? Oto jest pytanie 🙂
Moja przyjaciółka Magdalena, która w Londynie jest od ho ho 😉 i co najważniejsze – sama jest mamą i wie co to znaczy być ciężarną na obczyźnie, zawsze mi powtarzała, że z tą życzliwością u londyńczyków nie jest tak kolorowo. I fakt – akcja cieszy się dużą popularnością, z przyjemnością można obserwować znaczki, które dumnie są noszone przez ciężarne, dedykowane miejsca w komunikacji są dobrze oznaczone, ale jak reaguje społeczeństwo? Przekonałam się, że już nie tak fantastycznie 🙁
Jeden dzień w Londynie przeznaczyłam z moimi córkami na tzw. shopping. Przemierzenie Oxford Street wzdłuż i wszerz nie było proste dla ciężarnej w pierwszym trymestrze ciąży. Byłam jednak dzielna, bo widziałam blask w oczach moim córek (widać na zdjęciu?). Ale w ostatnim, dużym sklepie wymiękłam i w swoich najśmielszych marzeniach widziałam siebie siedzącą na miękkich kanapach, podczas gdy moje córki mogłyby poszaleć między wieszakami. Kanapy jednak były zajęte (również przez inne ciężarne), ale zauważyłam, że jeden młodzieniec zajął dwa miejsca, rozkładając się na siedzisku niczym Adam z obrazu „Stworzenie Adama” (poniżej). Niewiele myśląc, zupełnie spontanicznie pytam, czy mogę usiąść? Ku mojemu zaskoczeniu usłyszałam odmowę, bo Pan rzekomo czekał na dziewczynę. Teraz myślę, że była to dziewczynami-widmo, bo się później nie pojawiła. Zdziwiona mówię do „Adama”, że jestem w ciąży, no i nagle się miejsce znalazło. Duma (nie mylić ze zdrowym rozsądkiem) nie pozwoliła mi jednak usiąść i pełna emocji mówię: „Widzę, że potrzebuje Pan dużo przestrzeni, więc nie będę przeszkadzać, próćz tego, że jestem w ciąży, to jestem także kobietą i powinien mi Pan ustąpić od razu!”. I usiadłam na… stoliku 🙂
No i nie miałam pojęcia, że pod wpływem emocji, znikają wszelkie bariery językowe, a słowa same przychodzą na język. Taka ze mnie ambasadorka-poliglotka 🙂
W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies. Kontynuując przeglądanie strony, wyrażasz zgodę na używanie przez nas plików cookies ZamknijDowiedz się więcej