Natalia Michałek: Przede wszystkim dziękuję za włączenie się do akcji i udzielenie patronatu przez magazyn „Baby Junior” fundacji JESTEM W DRODZE. Co skłoniło Ciebie do poparcia akcji?

Dorota Kobierzewska: Przede wszystkim moją uwagę przyciągnęła idea samej akcji, czyli po pierwsze troska o wygodę i bezpieczeństwo przyszłej mamy w przestrzeni publicznej, a po drugie – subtelna komunikacja drugiej osobie, że ta konkretna kobieta jest w ciąży. Dopełnieniem jest oczywiście atrakcyjny w formie i zarazem pełny treści znaczek – „JESTEM W DRODZE”. Trudno nie zwrócić uwagi na tak ważną kwestię, która w moim odczuciu traktowana jest niestety marginalnie. Jest też doskonała lekcja z nauki życzliwości społecznej, która przyda się nam wszystkim.

NM: Jesteś mamą 6-letniej Kornelii, jak z własnego doświadczenia możesz ocenić przydatność akcji?

DK: Mimo, że upłynęło już trochę czasu, to doskonale pamiętam te wyjątkowe 9 miesięcy. Koko była bardzo oczekiwanym dzieckiem. W chwili, gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży chciałam, aby o moim szczęściu dowiedział się „cały świat”, rozpierała mnie radość i duma… z niecierpliwością czekałam też, aż pojawi się brzuszek – symbol mojego szczęścia, a on – jak na złość się nie pojawiał – z miesiąca na miesiąc wyglądałam tak, jakbym trochę przytyła, a nie była w ciąży. Złościło mnie to. Nie było nawet sensu kupować ciążowych ubrań, które oczywiście już wcześniej miałam wybrane. Przełom nastąpił dopiero pod koniec 7. miesiąca, ale prawdziwych kształtów ciążowych w zasadzie nie nabrałam do samego porodu. Z racji mojego „nieciążowego” wyglądu nikt nie traktował mnie jak kobiety spodziewającej się dziecka. Nie mogłam mieć o to pretensji. Jednak zdarzały się sytuacje, gdy czułam się źle, a niezręcznie było mi prosić o przepuszczenie w kolejce czy ustąpienie miejsca – idealnym rozwiązaniem w takiej sytuacji byłby właśnie Wasz znaczek „Jestem w drodze”. Bardzo żałuję, że nie było go 7 lat temu! Jest on fantastycznym rozwiązaniem zarówno dla przyszłej mamy, jak też osób, które spotyka w swoim życiu.

NM: Czy pamiętasz sytuację, kiedy byłaś w ciąży, w której z całą pewnością przydałby Ci się znaczek JESTEM W DRODZE?

DK: Oczywiście, było ich kilka. Tak jak już wspominałam, mimo iż generalnie całą ciążę znosiłam dobrze, to bywały dni, gdy czułam się źle. Niezręcznie było mi prosić o ustąpienie miejsca, zwłaszcza w przychodni. Wydawało mi się, że skoro już tam ktoś jest, to na pewno nie jest okazem zdrowia, może nawet czuje się gorzej ode mnie. I właśnie podczas takich rozważań omal nie zemdlałam… stałam oparta o ścianę, nie do końca świadoma swojego wyglądu i tego, co się ze mną dzieje… podeszła do mnie starsza Pani, wzięła mnie pod rękę i posadziła na swoim miejscu. Zapytała czy źle się czuję, bo jestem taka blada… odpowiedziałam, że jestem w ciąży, a ona na to – dlaczego nie powiedziałam, dlaczego nie poprosiłam o krzesło… no właśnie – dlaczego? Myślę, że podobnie jak ja zachowuje się wiele kobiet. Krępuje nas proszenie, a…

NM: Rozumiem, że miałaś problemy z proszeniem o pomoc, z wyrażaniem własnych potrzeb – nawet obcym ludziom?

DK: Dokładnie tak. W dużej mierze wynika to z mojego charakteru „Zosi-samosi”, ale pracuję nad sobą, bo w końcu zrozumiałam, że proszenie o pomoc nie jest wyrazem mojej słabości. Korzystając z okazji staram się też przekonywać o tym inne osoby. Zwłaszcza my, kobiety, bardzo często usiłujemy udowodnić – samym sobie, a przy okazji całemu światu, że poradzimy sobie w każdej sytuacji, że jesteśmy silne, zaradne, samodzielne… I to prawda, ale jedno nie wyklucza drugiego.

NM: Co poradziłabyś nieśmiałym kobietom, które mają problem z poproszeniem o pomoc?

DK: Tak się składa, że nieśmiałość była tematem numeru zimowego wydania „Twojego Juniora”, którego mam także przyjemność prowadzić. O niej też traktuje mój wstępniak – piszę w nim między innymi o tym, iż w dzisiejszym świecie bardzo trudno żyje się ludziom nieśmiałym, zarówno tym małym, jak i dużym. Co mogłabym poradzić w tej kwestii? Przede wszystkim zachęcałabym wszystkie przyszłe mamy do pokonywania własnych ograniczeń. Sukcesywnie, we własnym tempie, ale zdecydowanie krok po kroku do przodu. Dzisiaj poprosimy o przepuszczenie w kolejce, jutro łatwiej nam będzie upomnieć się o swoje prawa… a może właśnie czas oczekiwania na maluszka to będzie ten moment, gdy uda się nam zwycięsko wyjść ze skorupki nieśmiałości…?

NM: A jak sobie poradzić z ewentualną odmową?

DK: To już kwestia bardzo indywidualna i oczywiście uzależniona od kontekstu całej sytuacji. Na pewno doradzałabym zachowanie dystansu i klasy, bo nigdy nie warto zniżać się do poziomu, którego nie aprobujemy. Ale krótka riposta w stylu: „bardzo mi przykro, niemniej jednak życzę Panu/Pani by spotkał Pan/Pani więcej życzliwości i uprzejmości w swoim życiu, niż ja przed chwilą” – nie zaszkodzi 😉

NM: Jak oceniasz poziom życzliwości społeczeństwa w Polsce?

DK: Niestety na tle doświadczeń innych krajów poziom naszej wzajemnej życzliwości i uprzejmości nie wypada najlepiej. I dotyczy to zarówno stosunku do kobiet w ciąży, jak też wzajemnych, codziennych relacji. Nawet dzisiaj byłam świadkiem bardzo wymownej sytuacji: stoję w kolejce w sklepie, przede mną 3 panów w młodym wieku, za mną kobieta w zaawansowanej ciąży z małym dzieckiem w wózku, nikt nie przepuścił jej w kolejce. Gdy nadeszła moja kolej i zaproponowałam by ekspedientka w pierwszej kolejności obsłużyła tę panią, zapytała zdziwiona – „naprawdę?”. Oby jak najmniej takich sytuacji… Nie potrafimy też cieszyć się szczęściem sąsiada czy uśmiechać się bezinteresownie, i co gorsze – jak już to robimy, to często posądzani jesteśmy o ukryty interes. Oczywiście nie jest to regułą, bo osobiście mam szczęście znać wielu ludzi o wielkim sercu. Chcę jedynie przez to powiedzieć, iż w kwestii życzliwości społecznej jeszcze dużo pracy przed nami, ale dzięki takim akcjom jak „Jestem w drodze” mamy szansę szybciej zgłębić istotę pojęcia „życzliwość społeczna” i zacząć stosować je w praktyce, co tylko wszystkim nam przyniesie wymierne korzyści.

NM: Akcja „Jestem w drodze” cieszy się dużą popularnością zwłaszcza w krajach Unii Europejskiej i Tokio, jak sądzisz – czy w polskiej mentalności ma również szansę powodzenia?

DK: Bardzo mocno wierzę w pomyślność tej akcji, bo tak, jak wspominałam w kwestii życzliwości społecznej jeszcze wiele pracy przed nami, a akcja „Jestem w drodze” to doskonała lekcja w tej materii. Trzymam kciuki za wszystkie przyszłe mamy, by z dumą i bez skrępowania nosiły znaczki.

NM: Dziękuję bardzo i trzymam kciuki za premierę nowego magazynu!   

Napisz komentarz:

You must be logged in to post a comment.

Autor artykułu

copyright © 2015-2017 jestemwdrodze.pl, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.