Inspiracją dla naszej akcji były londyńskie broszki BABY ON BOARD. O tym jak „to działa” w Londynie rozmawiają (w samym Londynie :)) Magdalena Pieczykolan, która mieszka tam już 13 lat oraz Natalia Michałek, pomysłodawczyni i założycielka Fundacji JESTEM W DRODZE.

Natalia Michałek: Jak udało Ci się pozyskać znaczek BABY ON BOARD? Czy było to trudne? Czy były potrzebne lekarskie zaświadczenia?

Magdalena Pieczykolan: Londyński zakład komunikacji miejskiej (TFL) ma specjalny adres mailowy, dedykowany wyłącznie dla akcji BABY ON BOARD. Wystarczy podać swoje dane adresowe i wkrótce znaczek przychodzi pocztą. 

NM: Czy znaczek daje jakieś korzyści i przywileje?

MP: Nie. Ma jedynie pomóc rozwiać wątpliwości czy dana współpasażerka spodziewa się dziecka. Brzmi to może zabawnie, ale znam wiele osób, zwłaszcza mężczyzn, którzy obawiają się ustąpić miejsca kobiecie, bo zastanawiają się czy brzuch nie jest przypadkiem większy z innych powodów. Jeśli ustąpią miejsca kobiecie z dodatkowymi kilogramami, obu stronom może być trochę niezręcznie. Znaczek pomaga zapobiegać takim sytuacjom.

NM: W którym momencie (tygodniu ciąży) założyłaś znaczek?

MP: Nie pamiętam dokładnie, ale wydaje mi się, że po ok 12-13 tygodniach. Pamiętam, że pierwsze USG miałam w 13. tygodniu i to był piątek, więc pewnie w poniedziałek. Dopóki nie ogłosiłam ciąży w pracy, zdejmowałam znaczek przed i po podróży pociągiem.

NM: Jak czułaś się, nosząc znaczek BABY ON BOARD?

MP: Byłam dumna. Wiele kobiet, zwłaszcza podczas pierwszej ciąży, nie może się doczekać, by założyć znaczek. Jedna z moich koleżanek, która do pracy chodzi na piechotę, również go nosi, bo jest w tym coś fajnego. Masz dziecko na pokładzie, ahoj! (śmiech)

NM: Jaka była reakcja ludzi?

MP: W UK, a przynajmniej w Londynie, niewiele osób zwraca uwagę na te znaczki. Wydaje mi się, ze wynika to z ogólnego stosunku tutejszego społeczeństwa do posiadania dzieci – chcesz powiększyć rodzinę, musisz się liczyć z konsekwencjami. Jakiś czas temu w codziennej gazecie Metro pojawiły się dyskusje na temat ustępowania miejsc kobietom w ciąży. Ktoś napisał, że osobie na kacu też należy się miejsce, bo przecież stanie z bólem głowy jest tak samo niekomfortowe, jak w przypadku ciąży. To chyba wiele mówi o podejściu Brytyjczyków do kobiet spodziewających się dziecka…

NM: Co się działo, jak ktoś nie zauważył, bądź nie reagował na znaczek?

MP: Choć często ustępowano mi miejsca w pociągu, wiele razy zdarzyło mi się stać, nawet w zaawansowanej ciąży. Jedną z podróży szczególnie zapamiętałam. Byłam w 35. tygodniu ciąży, wracałam z pracy do domu. W pociągu tłok, a na dworze upał. To był akurat mój gorszy dzień. Stałam obok księdza, który doskonale mnie widział, ale miejsca nie ustąpił. Na szczęście zrobił to ktoś inny. Tego konkretnego dnia byłam za to bardzo wdzięczna. Bardziej niż kiedykolwiek.

NM: Czy sama byłaś w sytuacji, w której musiałaś prosić o miejsce dla siebie?

MP: Nie. Na szczęście dobrze znosiłam ciążę, więc rzadko kiedy miejsce siedzące było mi potrzebne. W pierwszym trymestrze jeździłam do pracy wcześniejszym pociągiem, aby zawsze mieć miejsce, a najlepiej niedaleko toalety…

NM: Co zrobiłaś ze znaczkiem po porodzie?

MP: Wisi na lodowce w kuchni. Przyda się jeszcze kiedyś 🙂

NM: Co sądzisz o akcji JESTEM W DRODZE na bazie doświadczenia zdobytego jako mama w UK?

MP: Wydaje mi się, ze to dobry pomysł i mam nadzieje, że obudzi u innych poczucie empatii. Jestem zdania, że ciąża nie jest chorobą i choć ma wpływ na nasz tryb życia, nie powinna nas ograniczać. Są jednak sytuacje, kiedy nie chodzi tylko o komfort kobiety, lecz także o bezpieczeństwo płodu i jej własne. Ustępując kobiecie w ciąży miejsca w transporcie publicznym, zmniejszamy ryzyko jej upadku podczas niespodziewanego hamowania czy narażenia na ścisk w tłoku.

NM: Czy Twoim zdaniem Polska jest gotowa na tego typu akcję?

MP: Przypuszczam, że w Polsce znaczki sprawdzą się lepiej niż w UK a przynajmniej w Londynie. Polskie społeczeństwo, mimo że idzie w tym kierunku, nie cierpi jeszcze na epidemię znieczulicy. Wydaje mi się, że akcja w Polsce będzie sukcesem!

NM: Ja również 🙂 Dziękuję Magdaleno za rozmowę!

Napisz komentarz:

You must be logged in to post a comment.

Autor artykułu

copyright © 2015-2017 jestemwdrodze.pl, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.