36 tydzień dobiega końca, jestem więc bardziej przewrażliwiona, ale też dumna z siebie… że już tyle mam za sobą, jednak przede wszystkim chciałabym dotrwać rozwiązania w spokoju, wszystko teraz robię wolniej, spokojniej, pogoda i aura też nie wpływają na przyrost supermocy, ale czasem po prostu się nie da tak, jak by się chciało, dlaczego? Otoczenie mi na to nie pozwala, w przychodniach coraz większe kolejki, rozpoczął się sezon szczepień, wizyt u alergologów, wzmożonych badań i innych dziwnych dolegliwości, a może tylko ja to tak widzę? Niemniej jednak czuję, że robi się tłoczno i znacznie więcej czasu spędzam teraz w przychodniach.
Jak sobie obiecałam w dniu otrzymania znaczka, tak noszę go cały czas ze sobą, bo może zachęcę tym sposobem którąś z przyszłych mam do zamówienia takiego znaczka, ale jest też drugi powód. Tym powodem dla mnie jest najtrudniejsza grupa z którą przyszła mama musi się zmierzyć, czyli młodzi „mężczyźni” – ten cudzysłów nie znalazł się tutaj przypadkiem, bo ja ich wcale za mężczyzn tak do końca nie uważam, to oni mają o dziwo najwięcej wolnego czasu, bo ich spotykam w przychodniach najczęściej, to ich widzę w kasach z pierwszeństwem obsługi na szybkich zakupach, czyt. piwo, papierosy lub coca-cola. Dlaczego zatem warto ich tak wyróżnić? Bo to oni zwykle tłumaczą się, że nie są pewni czy kobieta jest w ciąży czy ma po prostu nadwagę. To bardzo zabawne, bo nadwaga u kobiet wygląda zupełnie inaczej, ale u nich niestety (właśnie przez to piwo i „brak czasu” na aktywność fizyczną) wygląda właśnie jak ciąża, drogie panie pomóżmy im odróżniać ciążę od nadwagi 🙂 Co możemy zrobić? Chyba tylko ich zawstydzać, nosić znaczek i zwracać uwagę…
No właśnie medal ma zawsze dwie strony, bo to przecież nie jest tak, że pozytywny wynik testu ciążowego daje nam nieograniczone prawa i przywileje księżnej, cytując motto Fundacji „Jestem w drodze” – „Zawsze proś o pomoc innych i dziękuj za nią” – drogie Panie, wszystkie weźmy sobie do serca. Oczywiście mam tu na myśli takie kobiety, których ciąża przebiega bez żadnych problemów, które nie zmagają się z cukrzycą czy nadciśnieniem, korzystają z uroków pełno płatnych zwolnień lekarskich, których jedynym zmartwieniem jest rosnący brzuszek i częsta potrzeba udania się „siusiu”, które mają więcej czasu niż reszta oczekujących w kolejce w przychodni. Czasami kilka minut oczekiwania dłużej to żaden problem. Zawsze warto pomyśleć o pozostałych oczekujących, bo może jest wśród nich ktoś, kto bardziej potrzebuje indywidualnego podejścia, kto ma zaplanowany harmonogram dnia co do minuty i spóźnienie może go sporo kosztować. Sama byłam świadkiem sytuacji, która wyglądała jak „zmowa ciężarnych”, panie postanowiły dokonać sabotażu w poczekalni punktu pobrań, jak to mówią w kupie siła, panie połączyły swoje siły, bo w trójkę były już znacznie bardziej śmiałe i odważne, więc traktując całą resztę jak powietrze same ustaliły kolejność wejścia do punktu pobrań, niestety w tej kolejce był również student z wykupionym biletem kolejowym na konkretne miejsce siedzące i godzinę jadący w daleką podróż. Kiedy paniom zwrócono uwagę, że nie są jednak same w tej poczekalni mocno się oburzyły, pamiętam, że padło wtedy z ust jednej z nich pytanie: „To może mamy przepraszać za to, że jesteśmy w ciąży?” – BEZ KOMENTARZA…
Wracając do tematu – to musi działać w obie strony, bo żeby coś dostać trzeba też coś dać 🙂
*Mój post jest przejawem dystansu do siebie i otoczenia a wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń jest niezamierzone i przypadkowe 🙂
W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies. Kontynuując przeglądanie strony, wyrażasz zgodę na używanie przez nas plików cookies ZamknijDowiedz się więcej