Natalia Olszewska z fundacji „Jestem w drodze” rozmawia z Marią Lepucką, położną i autorką bloga FeminaSum.pl.
Natalia Olszewska: Co skłoniło Panią do poparcia akcji?
Maria Lepucka: Na co dzień pracuję głównie z kobietami w ciąży, doskonale wiem, jak różne może być samopoczucie w pierwszych dniach tego wyjątkowego stanu. Wtedy ciąży nie widać, a młoda i zdrowo wyglądająca kobieta, która poprosi o pomoc nie zawsze spotyka się ze zrozumieniem. Kiedy zapytałam mamy z mojej facebookowej grupy Ciąża i Poród z FeminaSum.pl o to jak ludzie reagują na ich prawo do pierwszeństwa w kolejce lub miejsca w autobusie, posypały się historie – niestety mało kiedy pozytywne. Mam wrażenie, że w świadomości społecznej ciężarna może mieć problem ze staniem co najwyżej gdy brzuch jest naprawdę duży i widoczny. Zdarza się, że nawet wtedy dla wielu osób jest „niewidzialna”.
NO: W jaki sposób znaczek JESTEM W DRODZE może by pomocny kobietom, które spodziewają się dziecka?
ML: Być może część osób ma czasem wątpliwości czy kobieta rzeczywiście jest w ciąży i wahają się czy ustąpienie miejsca nie zostanie odebrane jako niegrzeczne. Dotyczy to zwłaszcza kobiet, ponieważ moim zdaniem mężczyźnie zawsze wypada ustąpić miejsca kobiecie, także młodej i zdrowej. Taki poziom kultury i dobrego wychowania przejawiają już niestety nieliczni panowie. Mam również nadzieję, że sam rozgłos wokół akcji skłoni nasze społeczeństwo do refleksji. Zdecydowanie potrzebujemy więcej życzliwości i empatii na co dzień.
NO: Co poradziłaby Pani nieśmiałym kobietom, które mają problem z poproszeniem o pomoc?
ML: Pamiętam taką sytuację: jechałam niezbyt przepełnionym tramwajem (a jednak wszystkie miejsca były zajęte i kilka osób stało), na jednym z przystanków wsiadła kobieta w zaawansowanej ciąży i śmiało ruszyła w kierunku miejsca, oznaczonego „dla ciężarnych i matek z dziećmi”. Na tym miejscu siedział akurat młody chłopak. Przez chwilę zatrzymała się dokładnie naprzeciwko niego, z pewnością ją zauważył ale nie zareagował, więc odważnie powiedziała: „przepraszam, siedzi pan na miejscu dla kobiety w ciąży, proszę mi ustąpić”. Chłopak bez problemu zwolnił dla niej to miejsce. Niestety wiem, że nie zawsze jest tak łatwo, wiele kobiet obawia się prosić o cokolwiek, obawiając się reakcji drugiej osoby. Myślę, że warto w miarę możliwości wybierać miejsca przyjazne mamom. Zauważyłam taką tendencję w kilku sieciowych drogeriach – panie w ciąży i mamy z dziećmi są zapraszane przez obsługę do kas poza kolejnością. Większość urzędów i placówek medycznych również kieruje się zasadą „ciężarne i mamy przodem”. W takiej sytuacji mamy pełne prawo skorzystać z przywileju. Nie musimy o nic prosić, wystarczy grzecznie poinformować pozostałe osoby, że w tym miejscu taka zasada panuje i chcemy z tego skorzystać. Jeśli mamy problem ze zwróceniem się do innych osób w kolejce, można także zwrócić się do pracowników danego miejsca np. pani w rejestracji lub kasjerki w sklepie.
NO: A jak sobie poradzić z ewentualną odmową?
ML: To zależy jak taka odmowa wygląda. Jeśli ktoś odpowie życzliwie „przykro mi, nie mogę ustąpić miejsca, bo jestem po zabiegu ortopedycznym i boli mnie noga” to jest to zrozumiałe. Wystarczy powiedzieć „rozumiem” i zwrócić się do kogoś innego. Takie sytuacje zdarzają się jednak bardzo rzadko. Niestety częstym problemem są reakcje agresywne, złośliwe i to właśnie w obawie przed takimi zachowaniami kobiety w ciąży często nie chcą prosić o pomoc. Czasem słyszą, że ciąża to nie choroba, że mamy równouprawnienie, że każdy czeka w kolejce… Tutaj wiele zależy od naszej osobowości. Są takie panie, które „postawią na swoim” czyli np. i tak wejdą do gabinetu bez kolejki mimo wrogich komentarzy albo zwrócą się do pracowników danego obiektu o egzekwowanie zasad, które w nim panują. Są i takie, które grzecznie staną na końcu kolejki i już nigdy nie poproszą o pomoc. Są i takie, które poczują się tak źle, że z płaczem opuszczą miejsce, w którym zostały tak potraktowane. Jest mi niezmiernie przykro, że takie sytuacje mają miejsce.
NO: Jak ocenia Pani poziom życzliwości społeczeństwa w Polsce?
ML: Na tle wielu państw wypadamy od tym względem bardzo słabo. Polacy bardzo często są nie tyle nieżyczliwi, co po prostu obojętni. Często nie reagują, „nie zauważają”, nie wykazują inicjatywy czy pomocy. Poproszeni o pomoc zwykle jej udzielają ale zwykle bez większego entuzjazmu. Tak to wygląda moimi oczami, czasem trochę brakuje nam empatii. Myślę, że takie akcje skłaniające do refleksji zawsze są potrzebne.
NO: Akcja w UK i Tokyo cieszy się dużą popularnością, jak Pani sądzi, czy w Polskiej mentalności ma również szansę powodzenia?
ML: Ciężko porównywać Polaków do Brytyjczyków czy Japończyków, jesteśmy zupełnie różni. W Japonii nigdy nie byłam, a w UK daje się zauważyć zupełnie inne zachowanie ludzi w miejscach publicznych, rzeczywiście są bardzo uprzejmi i sami wychodzą z inicjatywą pomocy. W sumie sama jestem ciekawa jak akcja wpłynie na sposób myślenia i zachowanie Polaków. To nie tylko pozytywna inicjatywa społeczna ale też wyzwanie i pewnego rodzaju eksperyment socjologiczny. Trzymam kciuki za duży sukces akcji.
W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies. Kontynuując przeglądanie strony, wyrażasz zgodę na używanie przez nas plików cookies ZamknijDowiedz się więcej
Napisz komentarz:
You must be logged in to post a comment.